Wszystko wskazuje na to, że opieszałość rządu w walce z pandemią, inflacja i rewolucja podatkowa związana z wprowadzeniem Polskiego Ładu przyczynią się do tego, że tegoroczne święta będą najgorsze od czasu reformy prof. Balcerowicza. Rząd stał się zakładnikiem narodowców w nadziei, że ich głosy pozwolą im dalej rządzić. To bezpośrednio przekłada się na kompletną niemoc rządu w walce z pandemią i inflacją. Dzięki temu ponownie Polska ma największą umieralność na świecie w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców. Jednocześnie bajki Glapińskiego o polskiej potędze i gospodarce, która jest najbogatsza od czasów zaborów stały się tragiczną farsą, a inwestorzy zastanawiają się czy to nie jest już ostatni moment, aby opuścić nasz kraj.
Mimo tych faktów przedstawiciele PiS nie czują swojej odpowiedzialności za działania niezgodne z polską racja stanu. Wszystko co się złego dzieje to wrogie działania Unii Europejskiej. Coraz więcej ekonomistów uważa, że grozi nam dwucyfrowa inflacja i długookresowa zapaść gospodarcza.
Przyczyny (hiper)inflacji
Prezes Glapiński i premier Morawiecki, oceniając inflację w Polsce posługują się określeniem "inflacja importowana". To określenie pochodzi z czasów schyłku rządów Gierka. Gdy strajki wywołały galopującą inflację, tłumaczono to ludziom, że jest ona wynikiem drożejącej na świecie ropy naftowej. Podobnie jest teraz. Tylko, że jest to takie samo kłamstwo jak w PRL-u. Przy globalizacji i wspólnej walucie, czynnik inflacyjny jest niemal taki sam w całej Unii Europejskiej. Po to istnieje wspólna waluta. Korzysta z tego nawet Czarnogóra. Tylko w Polsce inflacja jest wyższa i to trzykrotnie. Nawet na Ukrainie nie ma tak dużej inflacji jak w Polsce. W kraju w który nie korzysta z przywileju bycia członkiem Unii Europejskiej, prezydent Zełeński mówi o planowanym zamachu stanu, gdzie jest prawdziwa wojna na granicy z Rosją, szaleje pandemia, a palec na kurku z ropą i gazem ma Putin.
Zła polityka monetarna od 2015 roku
Na obecny stan polskiej gospodarki PiS pracuje od 2015 roku. To zwykły sabotaż. W imię walki o wzrost dzietności wprowadzono programy socjalne (m.in. 500+), przez co Polacy przejedli i przepili całą rezerwę finansową wypracowaną przez rządy PO-PSL. Rozdawnictwo pieniędzy nic nie dało w zakresie zwiększenia dzietności. 500+, przełożyło się jedynie na zwiększenie alkoholizmu i na powstanie rynku pracownika.
W efekcie znacznie spadła efektywność pracy, o którą walczono od 1989 roku. Pracownicy mają wygórowane roszczenia finansowe, które nie przekładają się na ich wydajność. Jednocześnie wysokie średnie wynagrodzenie niewspółmiernie zawyżają duże zakłady państwowe, które nie są rentowne i w większości są dotowane przez państwo. Pracownicy tych spółek nie są wynagradzani za efekty pracy i wypracowany zysk, ale za polityczną dyspozycję względem rządu. To pracownicy tych zakładów są zapleczem związków zawodowych których przywódcy są w Zjednoczonej Prawicy. W tym samym czasie przedsiębiorstwa, które uczciwie płacą podatki (wykazują dochody) i utrzymują budżet są karane przez rząd płacą minimalną co bezpośrednio wpływa na inflację.
Polska nieprzyjazna przedsiębiorcom
Od
2015 roku Polska stała się krajem nieprzyjaznym przedsiębiorcom.
Bezprawie. Aresztowania na polityczne zamówienia. Policja "zabezpiecza"
dokumenty i aresztuje komputery firmy bez żadnego powodu. Najpierw zabierają potem
szukają co można na nich znaleźć. Do inwigilacji poszukiwawczej wykorzystuje się najnowocześniejsze systemy szpiegujące, w tym Pegasus. Niemal wszyscy traktowani są jak
złodzieje. Do tego wymusza się na nich haracz za prowadzenie
działalności. Na tych zasadach są skłaniani do ponoszenia
nieuzasadnionych wydatków. Mają kupować różnego rodzaju media,
finansować partie polityczne, zatrudniać rodziny polityków i radnych. To są
koszty, za które na końcu i tak płacą wszyscy konsumenci. Panuje
przekonanie, że PiS jest jak mafia. Kto nie płaci na PiS będzie
zlikwidowany, lub jak Discovery wypychany z naszego kraju jak migranci
na granicy są wypychani do lasu, lub na bagna. Wprowadzenie za miesiąc,
bez jakiegokolwiek vacatio legis, Polskiego Ładu jest najlepszym
przykładem jak Państwo PiS traktuje Polaków - płatników podatków. Tym
razem będzie to atak na wszystkich Polaków.
Przecież podniesienie kosztów
fiskalnych również odbije się na wzrost cen i wzrost inflacji nawet do 20 %. To się
PiS-owi po prostu opłaca, a prezes Glapiński stwierdził, że jest zadowolony z takiej deprecjacji złotówki. Przypomina to samopoczucie ministra zdrowia, który jak widać również jest zadowolony z najwyższej umieralności Polaków od czasów II Wojny Światowej, najwyższej na całym Świecie.
Tylko dlaczego oni niszczą Polskę?
NBP na usługach rządu
Art. 227 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej punkt 1 mówi:
Centralnym bankiem państwa jest Narodowy Bank Polski. Przysługuje mu wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. Narodowy Bank Polski odpowiada za wartość polskiego pieniądza.
Miesiąc temu prezes Glapiński przyznał się, że NBP celowo wywołał inflację już pod koniec 2020 roku. Zrobił tak żeby na tym zarobić. W ten sposób kolejny przedstawiciel PiS łamie prawo i konstytucję. Zarządzając w sposób nieodpowiedzialny bankiem centralnym doprowadził do anarchii fiskalnej, a Polskę na skraj ruiny gospodarczej. W konstytucji nie ma nic o tym, że NBP jest własnością Kaczyńskiego do zarabiania pieniędzy.Teraz robiąc dobrą minę do złej gry Glapiński w TVP tłumaczy swojemu elektoratowi że hiperinflacja to nic złego i powinni się z tego cieszyć, bo będą coraz więcej zarabiać. Przypominamy, że emeryci i renciści dostali z powodu inflacji 3 % podwyżki, ale tylko ci najbiedniejsi.
Na inflacji bezpośrednio zarabia prezes Glapiński i jego pracownicy, bo "zarabia" NBP. Sporo pieniędzy zarobiły również SKOK-i, ściśle powiązane z członkami PiS.
III wojna światowa
Kolejnym powodem braku zaufania do Polski jest straszenie polexitem. Już w 2015 roku forsowano hasło że flaga Unii Europejskiej to szmata. Przez kolejne lata dominowała antyunijna i antydemokratyczna retoryka. Teraz gdy rządy Zjednoczonej Prawicy opierają się na faszyzujących narodowcach, retoryka Bąkiewicza stała się obowiązującą wszystkich członków PiS. Mamy do czynienia z wyścigiem kłamstw i kalumnii wylewanych na Unię Europejską i Stany Zjednoczone. Biorą w tym udział nie tylko etatowi szczekacze, ale nawet PiS-owscy marszałkowie Sejmu, prezes Glapiński, premier Morawiecki. Od dawna słyszymy, że oni już nie chcą być w Europie.Teraz informują swój elektorat, że Polska jest okupowana przez Unię Europejską, a Bruksela doprowadziła do III Wojny Światowej z Polską.
Podkreśla się przy tym słabości USA. Do połowy listopada 2021 roku nic złego nie mówiło się o Putinie i Łukaszence, mimo że już wcześniej działy się różne niepokojące wydarzenia na granicy z Białorusią. Swojej sympatii do tych dyktatorów nie kryje główny kastet Kaczyńskiego -
Bąkiewicz.
Coraz więcej dziennikarzy porównuje struktury polskich nacjonalistów do
zielonych ludzików organizowanych przez OMON. Imponuje im w jaki sposób rozprawiają się oni z każdym przejawem sprzeciwu władzy. Bąkiewicz, który jest utrzymywany przez PiS z pieniędzy polskiego podatnika, ma coraz więcej do powiedzenia w Zjednoczonej Prawicy.
To źle wpływa na postrzeganie Polski przez inwestorów.
Ustawka na granicy?
Wojna
PiS z Niemcami, Czechami, Unią Europejską jest sygnałem dla Rosji i
Białorusi. Przypomina to okres przed zaborami. Z zewnątrz widać, że Polska to słaby kraj, w którym panuje bezprawie. Władzę sprawuje nieodpowiedzialny rząd, a do tego jest osamotniona i
bezbronna, z uwagi na brak sojuszy. Taka jest optyka naszego kraju na wschodzie. Można powiedzieć, że PiS świadomie
sprowokował Łukaszenkę do burd na granicy z Polską. To przez rząd
Morawieckiego Polska stała się państwem poza Unią Europejską. Do tego
doszły ataki słowne na członków NATO - Niemcy i USA, a aktyw bojowniczy
PiS-u po raz kolejny pokazał, tym razem w Kaliszu, swoją nienawiść do
Żydów. Pokłosiem tej sytuacji wokół Polski stała się ustawka graniczna z
Białorusią. Nie pomogli "sprzymierzeńcy" Kaczyńskiego - Erdogan i Orbán, którzy mają świetne interesy z Rosją i Białorusią.
Dopiero włączenie się w konflikt Unii Europejskiej zaczęło łagodzić
sytuacje.Oczywiście PiS chce na tym jak najwięcej zyskać. Chcą nadal zarządzać tym
kryzysem. Nie pozwalają, aby na granicy, od strony Polski byli obecni
dziennikarze i organizacje charytatywne. Nie chcą też mieć obserwatorów z
Frontexu i z NATO. Jednocześnie na spotkaniu grupy Wyszehradzkiej na
Węgrzech bezkrytyczne przysłuchują się wypowiedzi Orbana, który zgodnej z
wytycznymi od Putina, winą za ustawkę graniczną obarcza Unię
Europejską i NATO. Od tygodnia do działań rządu doszło żądanie od
Brukseli, aby "zapomnieli" o łamaniu prawa w Polsce i działaniach niezgodnych z
prawem Unijnym, nawet o katastrofie ekologicznej w kopalni Turów. PiS jakby nic się nie stało, chce w dalszym ciągu wyciągać rękę do Brukseli po
pomoc i opluwać ją umizgując się do Putina. Zgodnie z ostatnimi
relacjami CNN od strony Białoruskiej, coraz więcej analityków widzi, że w tej
ustawce, oprócz interesów Łukaszenki i Kaczyńskiego, chodzi głównie działania odciągające uwagę od sytuacji na granicy
Rosyjsko - Ukraińskiej.
Taki obraz Polski i wokół niej nie zachęca do prowadzenia interesów w tej części Europy.
Badania wzrostu cen
Oczywiście oprócz kosztów związanych ze wzrostem cen prądu, gazu i paliwa, przeciętnego Kowalskiego interesują ceny artykułów spożywczych w sklepach. Również dla analityków rynku okres wzrostu inflacji daje sporo informacji o sprzedawcach. Można zauważyć, że pogłębia się coraz bardziej rozbieżność cenowa oferty miedzy drobnym handlem lokalnym, a siecią dyskontów. To oni wyraźnie wykorzystują inflację do podnoszenia cen i marży sprzedawanych produktów. Nic dziwnego robią to żeby zachować rentowność i pokryć ciągle rosnące koszty prowadzenia działalności. Koszyk zakupowy jest w nich o wiele droższy niż w marketach, a nawet w sklepach internetowych. Mimo możliwości handlu w niedzielę sklepy osiedlowe są coraz częściej likwidowane. W to miejsce pojawiają się sklepy w ramach franczyzy, głównie sklepy sieci Żabka, w których ceny są niewiele niższe od sklepów osiedlowych. Analiza cen w sklepach wielkopowierzchniowych pokazuje, że starają się one maksymalnie opóźniać wzrost cen związanych z inflacją.
Koszyk cenowy
Z uwagi na koszy logistyki i dowozu internetowe sklepy spożywcze mają zdecydowanie najwyższe ceny. Wyselekcjonowany przez ASM Sales Force Agency koszyk zakupowy kosztował u nich w październiku 2021 roku 255,92 zł. Wśród marketów w ubiegłym miesiącu najniższe ceny odnotowano w sieci Auchan. Koszyk zakupowy był tam tańszy o 22 % i kosztował 198,04 zł. Co ciekawe ceny towarów, które były w koszyku zakupowym w Auchan były w październiku 2021 roku niższe o 13,94 zł od tych z października 2020 roku i o 6,43 zł w porównaniu z wrześniem 2021 roku. Kolejne miejsca zajmują Lidl 218,45zł, Biedronka 219,59 zł, Makro C&C 220,05 zł, Carrefour 223,97 zł, Kaufland 225,25 zł. Pozostałem markety miały ceny powyżej średniej wartości koszyka, który w październiku 2021 roku wynosił 226,81 zł. Licząc rok do roku największy spadek cen odnotowano w Makro i wynosił 17 zł. Z tej analizy wynika, że markety chcą najniższymi cenami przyciągnąć do siebie klientów. W imię zasady: klient zadowolony poleci sklep pięciu następnym. Niską marżę na podstawowych artykułach zaliczanych do koszyka cenowego markety rekompensują na innych towarach.
Na 41 badanych produktów, aż 19 miało najniższą cenę w Auchan. 5 było w Makro, 4 w Biedronce, 2 w E.Leclerc. Najwyższe ceny odnotowano: 14 w sklepach internetowych, 10 w E.Leclercu, 8 w Tesco.
Z tej analizy wynika, że jedynie wielkopowierzchniowe supermarkety dają szansę na złagodzenie skutków inflacji.
Metodologia
Badaniu poddano 41 produktów w 10 kategoriach asortymentowych: chemia domowa i kosmetyki, mrożonki, wędliny, nabiał, mięso, produkty tłuszczowe, słodkie, używki, alkohol, dodatki. Badano po 5 sklepów z każdej sieci w 12 miastach w Polsce.
Jak GUS mierzy się inflację
GUS mierzy inflację podobnie jak to jest w przypadku koszyka zakupowego ASM Sale Force Agency.
Miernikiem inflacji jest w tym przypadku wskaźnik cen konsumpcyjnych. Zasady metodologii wyznacza ONZ. W Polsce to GUS dokonuje weryfikacji, opracowuje listę towarów i usług analizowanych w badaniu. Typuje obszary, gdzie będą badane ceny. Wyznacza punkty zbierania notowań: sklepy, markety, centra handlowe, apteki, stacje benzynowe, punkty usługowe itp. GUS sporządza listę 340 elementarnych wydatków konsumpcyjnych składających się na koszyk inflacyjny, obejmujących 12 działów: żywność i napoje bezalkoholowe, napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe, odzież i obuwie, koszty użytkowania mieszkania lub domu i nośniki energii, zakupy związane z wyposażeniem mieszkania i prowadzeniem gospodarstwa domowego, wydatki na zdrowie, transport, łączność, rekreacja i kultura, koszty związane z edukacją, wydatki na restauracje i hotele, inne towary i usługi.
Koszyk inflacyjny przygotowywany przez GUS ulega corocznym zmianom. To w przypadku podporządkowania jego struktur partii rządzącej jest z pewnością obszarem ułatwiającym dokonywanie manipulacji. Dla rządu jest to ważne, bo w oparciu o inflację wyliczoną przez GUS dokonywane są rewaloryzacje rent i emerytur. W 2021 roku rewaloryzacja rent i emerytur wyniosła 3,84 %, a w 2022 ma wynieść 4,89 %. Tym czasem inflacja w 2021 roku ma wynieść około 9 %, a w 2022 około 20 %. Przypomnijmy, że same koszty utrzymania mieszkania prąd i gaz zdrożały i zdrożeją ponad 20 %.
To dla rządu kolejny czysty zysk, z postępującej inflacji. Mogą swobodnie dzięki polityce NBP i GUS okradać najsłabszych.
Z pewnością Boże Narodzenie 2021 roku będzie wyjątkowo smutne.
#inflacja #inflacja importowana #koszyk inflacyjny #koszyk zakupowy #GUS #denominacja złotego