Historia zmian w przepisach odnośnie samochodów firmowych jest bardzo ciekawa. Praktycznie co roku lub częściej mamy zmiany, często o 180 stopni. Kratki, długość części ładunkowej, liczba siedzeń, można powiedzieć jakie lobby dorwie się do władzy takie zmiany nam uszykuje. Do tego dochodzi interpretacja przepisów różnych urzędów. Nie da się ukryć Polacy zazdroszczą innym samochodów, zapominając że to przede wszystkim narzędzie pracy.
Kilka spraw w tej materii było głośnych. Jakiś urząd celny uznał ze samochód z klimatyzacją i wbudowana nawigacją nie może być samochodem firmowym. Inny że dowożenie w drodze do pracy dzieci do szkoły jest przestępstwem porównywalnym z aferą Amber Gold. Najciekawsze jest że nawet kiedyś taksówkarzom nie było wolno zaliczyć samochodu jako narzędzia pracy. Bardzo fajnym elementem tej zazdrości ustawodawców do naszych aut była forma ograniczania odliczeń VAT do 6 tyś zł w przypadku samochodów osobowych, nawet tych w leasingu. Niestety i wówczas ustawodawca nie przewidział ze po wyczerpaniu limitu VAT przejdzie on w koszty podatku dochodowego. Był też okres pomysłowości kontrolnej by obciążać kupującego dodatkowymi kosztami. Tak jest w przypadku zaświadczenia VAT-1, VAT-2. Nabywca auta musi jechać do stacji kontroli pojazdów by ta potwierdziła, że samochód ciężarowy, który kupiliśmy w salonie jest na prawdę ciężarowy.
Cel jest jeden: zniechęcić osoby prowadzące działalność gospodarczą by nie kupowały samochodów na firmę. To wszystko powoduje, że często w latach ubiegłych funkcjonowała fikcja. Firmy kupowały samochody ciężarowe jedynie po to by można było kupować paliwo do samochodu osobowego. Przez lata była też zasada. Najbezpieczniej samochód osobowy brać w leasing. Nie trzeba było prowadzić wówczas ewidencji przebiegu, a wszystkie wydatki związane z samochodem stanowiły koszt. Teraz jest podobno nieco lepiej, ale ja na wszelki wypadek nadal prowadzę ewidencję przebiegu, samochody ciężarowe kupuję gdy spełniają normy VAT-1, a osobowe biorę w leasing.
Można oczywiście korzystać również z kilometrówki i samochód prywatny "delegować" na pojedyncze kursy związane z działalnością. Koszty liczymy wówczas mnożąc przebyte kilometry przez zryczałtowaną stawkę netto. Obawiam się jednak że jest to mało wygodna forma dająca urzędnikom duże pole do podważania celowości pojedynczych wyjazdów. Do tego nie można odliczyć VAT co nie jest opłacalne.
#samochód firmowy #samochód na firmę
Kilka spraw w tej materii było głośnych. Jakiś urząd celny uznał ze samochód z klimatyzacją i wbudowana nawigacją nie może być samochodem firmowym. Inny że dowożenie w drodze do pracy dzieci do szkoły jest przestępstwem porównywalnym z aferą Amber Gold. Najciekawsze jest że nawet kiedyś taksówkarzom nie było wolno zaliczyć samochodu jako narzędzia pracy. Bardzo fajnym elementem tej zazdrości ustawodawców do naszych aut była forma ograniczania odliczeń VAT do 6 tyś zł w przypadku samochodów osobowych, nawet tych w leasingu. Niestety i wówczas ustawodawca nie przewidział ze po wyczerpaniu limitu VAT przejdzie on w koszty podatku dochodowego. Był też okres pomysłowości kontrolnej by obciążać kupującego dodatkowymi kosztami. Tak jest w przypadku zaświadczenia VAT-1, VAT-2. Nabywca auta musi jechać do stacji kontroli pojazdów by ta potwierdziła, że samochód ciężarowy, który kupiliśmy w salonie jest na prawdę ciężarowy.
Cel jest jeden: zniechęcić osoby prowadzące działalność gospodarczą by nie kupowały samochodów na firmę. To wszystko powoduje, że często w latach ubiegłych funkcjonowała fikcja. Firmy kupowały samochody ciężarowe jedynie po to by można było kupować paliwo do samochodu osobowego. Przez lata była też zasada. Najbezpieczniej samochód osobowy brać w leasing. Nie trzeba było prowadzić wówczas ewidencji przebiegu, a wszystkie wydatki związane z samochodem stanowiły koszt. Teraz jest podobno nieco lepiej, ale ja na wszelki wypadek nadal prowadzę ewidencję przebiegu, samochody ciężarowe kupuję gdy spełniają normy VAT-1, a osobowe biorę w leasing.
Można oczywiście korzystać również z kilometrówki i samochód prywatny "delegować" na pojedyncze kursy związane z działalnością. Koszty liczymy wówczas mnożąc przebyte kilometry przez zryczałtowaną stawkę netto. Obawiam się jednak że jest to mało wygodna forma dająca urzędnikom duże pole do podważania celowości pojedynczych wyjazdów. Do tego nie można odliczyć VAT co nie jest opłacalne.
#samochód firmowy #samochód na firmę