Dobra zmiana z pewnością odniosła jeden wymierny sukces. Podzieliła Polaków na (jak to powiedział prezes TVP) ciemny lud który wszystko kupi i tych którzy o to państwo walczą, utrzymują płacąc podatki, poświęcają się pracy "z powołania", dając zatrudnienie ludziom, czy po prostu usiłują powiązać koniec z końcem działając na własny rachunek. Coraz częściej to wszystko co nam przygotowuje miłościwie nam panująca władza zaczyna się rozjeżdżać. A przecież nie wszystkich w Polsce marszałek sejmu może nazwać "komuniści i złodzieje".
Będąc pełnym sympatii i nadziei do apostołów reformowania zastanawiam się czy jeszcze to cokolwiek daje nam zwykłym ludziom. Skoro Państwo ma się coraz lepiej to przecież ważniejsze jest by "uzdrowić" służbę zdrowia zamiast dawać dodatek węglowy zwany "smogowym" tym co za poprzednich rządów palili opony. Oczywiście jest ryzyko, że ci co na ulicach etatowo palą opony mogą w przyszłości tych opon nie palić, a zmniejszenie kolejek do lekarzy ludzie po prostu przyjmą za oczywistą oczywistość i za coś normalnego skoro tak jest w całym cywilizowanym świecie. Z pewnością takie traktowanie Polski przez dobrą zmianę znacznie różni nas od Węgier, gdzie wydatki za służbę zdrowia są dwukrotnie wyższe niż w Polsce. Może właśnie za to Węgrzy kochają Orbana a nie za budowanie pomników.
Ministerstwo Finansów w sposób patriotyczny chroni Polaków przed Unią Europejską. Przede wszystkim polski hydraulik pracujący w delegacji nie może zarabiać tyle ile hydraulik Europejski. Tak samo jest z kierowcami polskich firm. Wiadomo nie je jak Europejczyk, śpi w rowie nie w motelu więc i zarobki musi mieć na poziomie Polski. O to walczy polski rząd.
Tak było za komuny, więc tak musi być i teraz. Tylko kto na tym tak naprawdę zarabia?
Polski biznesmen jak chce jechać na konferencje z biznesmenem z Europy Zachodniej to musi jechać ciężarówką inaczej w pełni kosztów nie rozliczy. Pan Morawiecki wywalczył w Unii Europejskiej, że do 2019 roku będzie nam zabierać 50 % VAT z tytułu wykorzystywania samochodu osobowego w firmie. Nie walczy się o to by polski podatnik miał taką samą kwotę wolną od podatku, ale by miał wyższe koszty prowadzonej działalności. Nie ma w tym logiki ochrony polskiego pracodawcy. Do tego ciągle składki zdrowotne płacą jedynie pracownicy na oficjalnych etatach. Sezonowi, studenci, imigranci (Ukraińcy) płacić zdrowotnego nie muszą. Gdzie jest ochrona przed nieuczciwą konkurencją?
Oczywiście cesarzowi należy się co cesarskie, a Bogu co boskie. Rząd powinien dbać o wspieranie naszej gospodarki. Jednak to właśnie przepisy unijne bardziej dbają o naszych pracowników i przedsiębiorców niż rząd dobrej zmiany. Wystarczyłoby dostosować nasze przepisy do państw europejskich? To jakby cały świat grał w brydża, a my w Piotrusia. Niedługo minie 100 lat od odzyskania niepodległości po okresie zaborów. Rządzący w okresie międzywojennym bardzo przestrzegali zasady wspierania polskich firm. Pozycja pracownika okresu międzywojennego była finansowo wyższa niż młodych ludzi zatrudnianych dziś głównie na śmieciówkach. Firmy państwowe służą głównie spłacaniu pożyczek od darczyńców kampanii wyborczych. Wystarczy zobaczyć kto komu ile pożyczył na kampanię i jaką ma teraz posadę w spółkach skarbu państwa. Co gorsza po każdych kolejnych wyborach korupcja jest coraz większa, a rządzący coraz bardziej bezczelni.
Lekarstwem na to wszystko było państwo prawa. Trójpodział władzy. Gwarantowała nam to konstytucja. Niestety, oddzielenie sądownictwa i mediów od polityków jest już jedynie fikcją? Sprawa sądów i mediów wygląda już na zamkniętą. Wszytko kontrolują już politycy jednej opcji. Zjazd klubów "Gazety Polskiej" jasno dowiódł, że media są już opanowane w większości. Jak to śpiewał W. Młynarski - "Lecz dokładnie informować babci nikt nie śpieszy, po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy."
Czy Państwo kiedyś pozwoli na powstanie klasy średniej w Polsce?
Obawiam się, że idziemy drogą Putina. Niszczy się wszelkie formy niezależności finansowej od polityków. Tylko jedna partia może dawać pracę na dobrze płatnych stanowiskach. Kiedyś były zawody godne szacunku. Piekarz, nauczyciel, lekarz, policjant, wojskowy, sędzia, ksiądz. Teraz szanujemy tylko piekarza i gdzieniegdzie księdza.
Kiedyś będzie trzeba to odbudować.
Czy uratowanie służby zdrowia jest możliwe?
Dobre pytanie. Uratowanie, a nie podniesienie poziomu. Depresja służby zdrowia trwa od dziesięcioleci. Młody lekarz który przez wiele lat poświęcał czas na zdobycie wiedzy musi potem płacić karę za to że chce się dalej uczyć podczas specjalizacji. On nie chce zarabiać więcej. On chce przeżyć i nie wyjeżdżać z Polski. Oczywiście podobnie jest z prawnikami którzy muszą nawet płacić za przyjęcie na aplikację. Jednak lekarze to nie jest świadczenie usług za pieniądze jak w zakładzie szewskim, to powołanie i ratowanie życia. Wynagrodzenie ma mu to umożliwić.
Okres specjalizacji to ciężka harówka. Wykonują pracę taką samą jak lekarze ze specjalizacją. W tym czasie równolegle uczą się teorii do egzaminu lekarskiego. Dziś słyszałem ministra zdrowia, który dostał się do rządu dobrej zmiany dzięki organizowaniu protestów lekarzy za poprzednich rządów. Mówił, że 2200 zł netto to jest dobra pensja. A przecież to zaledwie 10 % wyższa od pensji minimalnej. To normalny wyzysk, bo przecież lekarze nie pracują 8 godzin dziennie tylko dużo więcej. Nie mają wolnych nocy, niedziel.
Państwo Polskie eksploatuje rezydentów jak niewolników.
Trudno lekarzy rezydentów nazwać komunistami i złodziejami. Oczywiście zaraz aktyw robotniczo-moherowy uzna, że powinni oni płacić za studia. Można też, będąc posłem, namawiać ich by wyjechali. Komuniści dodawali jeszcze, że rząd się sam wyżywi. Mieli też własne szpitale. Przypomina to retorykę z doktorem G. A przecież wyjazd rezydentów, pielęgniarek czy techników medycznych trwa. Nawet egzamin państwowy - LEP łatwiej jest zdać w języku angielskim, w Brukseli, niż w Polsce. Karolińska - szpital w Sztokholmie w dużym procencie bazuje na polskim personelu. To samo jest w Niemczech. Znajoma rodziła w Monachium, gdzie podczas porodu cała zmiana mówiła po polsku. Lekarze, pielęgniarki, położna i salowe.
Tam Pan Morawiecki nie obniży pensji Polakom, bo nie są pracownikami delegowanymi. Po kilku latach nawet nie będą przyznawać się, że są z Polski. Misiewiczami się ich też nie zastąpi. Chyba że jak po 1945 roku przywróci się felczerów do leczenia ludzi. W sumie specustawą zrównano techników z magistrami farmacji oddając prawo do wydawania leków i samodzielnego prowadzenia aptek.
Sprawa jaką poruszają rezydenci nie dotyczy jedynie ich pensji. Oni chcą bezpiecznie leczyć pacjentów. Skoro odpowiadają za ich zdrowie nie mogą tolerować brak dostępu do sprzętu medycznego czy lekarstw.
Zwiększenie wydatków z budżetu państwa na służbę zdrowia nigdzie na świecie nie cieszą się zbytnim zainteresowaniem polityków. Dobra zmiana walczy usilnie z WOŚP głównie dlatego, że to oni kupują sprzęt medyczny, czym obciążają rząd. Taki sprzęt musi ktoś obsługiwać, państwo musi płacić za leczenie. Osoby które dłużej żyją pobierają dłużej świadczenia emerytalne. Lepiej by nie było sprzętu medycznego. Nie trzeba będzie zatrudniać lekarzy i płacić za leczenie pacjentów. To jest logiczne dla polityków zarówno dobrej zmiany jak i wszystkich rządów jakie do tej pory istniały w Polsce. Czasem wydaje mi się, że kreowanie mody na zniechęcanie Polaków do szczepień zapobiegających chorobom jest tą samą polityką dbania o szybsze wymieranie społeczeństwa. Dzięki temu można obniżyć wiek emerytalny. W końcu najbardziej ekonomiczne jest utrzymywanie ludzi jedynie w wieku produkcyjnym. Potem jak w filmach SF można ich po prostu utylizować.
Dlaczego teraz pojawiły się protesty rezydentów?
Do tej pory depresję służby zdrowia można było tłumaczyć stanem naszych finansów. Po prostu tak krawiec kraje jak mu materii staje. Jednak to się zmieniło z powodu sukcesu ekonomicznego ogłoszonego przez Ministra Finansów. Nawet według agencji indeksowej FTSE Russell, Polska przestała być krajem rozwijającym się i awansowała do grona 25 najbardziej rozwiniętych państw na świecie. Skoro świat zmienił o nas zdanie to i obywatele powinni zmienić oczekiwania od naszego Państwa. Wydajemy tyle pieniędzy na armię to dlaczego mamy umierać w poczekalniach szpitali i przychodni. Koszt wyżywienia w szpitalach wahają się od 5 do 13 zł dziennie. 13 zł to oczywiście w szpitalach prywatnych. W więzieniach średni koszt "wsadu do kotła" to 6 zł, bo z firm kateringowych raczej się nie korzysta.
Czy warto kształcić dziecko na lekarza?
Trudno powiedzieć. Lekarzy nie traktuje się już z należytym szacunkiem. Ciągle słyszymy o pobiciach lekarzy przez dresiarzy, obcokrajowców, czy procesach za niedopełnienie obowiązków. A o to nie jest trudno jak się pracuje średnio po 16 godzin dziennie, a ministerstwo zdrowia wymaga od lekarzy selekcji chorych. Kierowcy założą tachograf i ma spokojną głowę, a lekarzowi zakłada się sprawę. Czasem słyszymy o śmierciach lekarzy z przepracowania podczas dyżuru. Nauka przyszłego lekarza rozpoczyna się już w pierwszej klasie liceum, i to jedynie dobrego liceum. Rozszerzony program z biologii i chemii muszą poznać jak najszybciej by potem dostać się na studia. Tracą już wówczas młodość i są wyobcowani ze swojego środowiska. Potem sześć lat orki na studiach. Po studiach walka o staż. Ciężko go zdobyć tam gdzie się mieszka więc dochodzi wynajmowanie mieszkania. Pensja rezydenta tego nie pokryje więc rodzice muszą dzieciom pomagać praktycznie do 30 roku życia, zanim nie ukończą stażu.
Myślę, że dużo łatwiej wysłać dziecko do seminarium, aby zostało księdzem :-). Mniej wyrzeczeń, brak jakiejkolwiek odpowiedzialności za cokolwiek, a obciążenia finansowe dla rodziców żadne. Do tego o tą grupę zawodową dbają wszystkie kolejne rządy w Polsce zarówno na szczeblu krajowym jak i lokalnym. To z pewnością dobra inwestycja.
#strajk głodowy, #protest rezydentów, #służba zdrowia, #dobra zmiana
Dobra zmiana z pewnością odniosła jeden wymierny sukces. Podzieliła Polaków na (jak to powiedział prezes TVP) ciemny lud który wszystko kupi i tych którzy o to państwo walczą, utrzymują płacąc podatki, poświęcają się pracy "z powołania", dając zatrudnienie ludziom, czy po prostu usiłują powiązać koniec z końcem działając na własny rachunek. Coraz częściej to wszystko co nam przygotowuje miłościwie nam panująca władza zaczyna się rozjeżdżać. A przecież nie wszystkich w Polsce marszałek sejmu może nazwać "komuniści i złodzieje".
Będąc pełnym sympatii i nadziei do apostołów reformowania zastanawiam się czy jeszcze to cokolwiek daje nam zwykłym ludziom. Skoro Państwo ma się coraz lepiej to przecież ważniejsze jest by "uzdrowić" służbę zdrowia zamiast dawać dodatek węglowy zwany "smogowym" tym co za poprzednich rządów palili opony. Oczywiście jest ryzyko, że ci co na ulicach etatowo palą opony mogą w przyszłości tych opon nie palić, a zmniejszenie kolejek do lekarzy ludzie po prostu przyjmą za oczywistą oczywistość i za coś normalnego skoro tak jest w całym cywilizowanym świecie. Z pewnością takie traktowanie Polski przez dobrą zmianę znacznie różni nas od Węgier, gdzie wydatki za służbę zdrowia są dwukrotnie wyższe niż w Polsce. Może właśnie za to Węgrzy kochają Orbana a nie za budowanie pomników.
Ministerstwo Finansów w sposób patriotyczny chroni Polaków przed Unią Europejską. Przede wszystkim polski hydraulik pracujący w delegacji nie może zarabiać tyle ile hydraulik Europejski. Tak samo jest z kierowcami polskich firm. Wiadomo nie je jak Europejczyk, śpi w rowie nie w motelu więc i zarobki musi mieć na poziomie Polski. O to walczy polski rząd.
Tak było za komuny, więc tak musi być i teraz. Tylko kto na tym tak naprawdę zarabia?
Polski biznesmen jak chce jechać na konferencje z biznesmenem z Europy Zachodniej to musi jechać ciężarówką inaczej w pełni kosztów nie rozliczy. Pan Morawiecki wywalczył w Unii Europejskiej, że do 2019 roku będzie nam zabierać 50 % VAT z tytułu wykorzystywania samochodu osobowego w firmie. Nie walczy się o to by polski podatnik miał taką samą kwotę wolną od podatku, ale by miał wyższe koszty prowadzonej działalności. Nie ma w tym logiki ochrony polskiego pracodawcy. Do tego ciągle składki zdrowotne płacą jedynie pracownicy na oficjalnych etatach. Sezonowi, studenci, imigranci (Ukraińcy) płacić zdrowotnego nie muszą. Gdzie jest ochrona przed nieuczciwą konkurencją?
Oczywiście cesarzowi należy się co cesarskie, a Bogu co boskie. Rząd powinien dbać o wspieranie naszej gospodarki. Jednak to właśnie przepisy unijne bardziej dbają o naszych pracowników i przedsiębiorców niż rząd dobrej zmiany. Wystarczyłoby dostosować nasze przepisy do państw europejskich? To jakby cały świat grał w brydża, a my w Piotrusia. Niedługo minie 100 lat od odzyskania niepodległości po okresie zaborów. Rządzący w okresie międzywojennym bardzo przestrzegali zasady wspierania polskich firm. Pozycja pracownika okresu międzywojennego była finansowo wyższa niż młodych ludzi zatrudnianych dziś głównie na śmieciówkach. Firmy państwowe służą głównie spłacaniu pożyczek od darczyńców kampanii wyborczych. Wystarczy zobaczyć kto komu ile pożyczył na kampanię i jaką ma teraz posadę w spółkach skarbu państwa. Co gorsza po każdych kolejnych wyborach korupcja jest coraz większa, a rządzący coraz bardziej bezczelni.
Lekarstwem na to wszystko było państwo prawa. Trójpodział władzy. Gwarantowała nam to konstytucja. Niestety, oddzielenie sądownictwa i mediów od polityków jest już jedynie fikcją? Sprawa sądów i mediów wygląda już na zamkniętą. Wszytko kontrolują już politycy jednej opcji. Zjazd klubów "Gazety Polskiej" jasno dowiódł, że media są już opanowane w większości. Jak to śpiewał W. Młynarski - "Lecz dokładnie informować babci nikt nie śpieszy, po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy."
Czy Państwo kiedyś pozwoli na powstanie klasy średniej w Polsce?
Obawiam się, że idziemy drogą Putina. Niszczy się wszelkie formy niezależności finansowej od polityków. Tylko jedna partia może dawać pracę na dobrze płatnych stanowiskach. Kiedyś były zawody godne szacunku. Piekarz, nauczyciel, lekarz, policjant, wojskowy, sędzia, ksiądz. Teraz szanujemy tylko piekarza i gdzieniegdzie księdza.
Kiedyś będzie trzeba to odbudować.
Czy uratowanie służby zdrowia jest możliwe?
Dobre pytanie. Uratowanie, a nie podniesienie poziomu. Depresja służby zdrowia trwa od dziesięcioleci. Młody lekarz który przez wiele lat poświęcał czas na zdobycie wiedzy musi potem płacić karę za to że chce się dalej uczyć podczas specjalizacji. On nie chce zarabiać więcej. On chce przeżyć i nie wyjeżdżać z Polski. Oczywiście podobnie jest z prawnikami którzy muszą nawet płacić za przyjęcie na aplikację. Jednak lekarze to nie jest świadczenie usług za pieniądze jak w zakładzie szewskim, to powołanie i ratowanie życia. Wynagrodzenie ma mu to umożliwić.
Okres specjalizacji to ciężka harówka. Wykonują pracę taką samą jak lekarze ze specjalizacją. W tym czasie równolegle uczą się teorii do egzaminu lekarskiego. Dziś słyszałem ministra zdrowia, który dostał się do rządu dobrej zmiany dzięki organizowaniu protestów lekarzy za poprzednich rządów. Mówił, że 2200 zł netto to jest dobra pensja. A przecież to zaledwie 10 % wyższa od pensji minimalnej. To normalny wyzysk, bo przecież lekarze nie pracują 8 godzin dziennie tylko dużo więcej. Nie mają wolnych nocy, niedziel.
Państwo Polskie eksploatuje rezydentów jak niewolników.
Trudno lekarzy rezydentów nazwać komunistami i złodziejami. Oczywiście zaraz aktyw robotniczo-moherowy uzna, że powinni oni płacić za studia. Można też, będąc posłem, namawiać ich by wyjechali. Komuniści dodawali jeszcze, że rząd się sam wyżywi. Mieli też własne szpitale. Przypomina to retorykę z doktorem G. A przecież wyjazd rezydentów, pielęgniarek czy techników medycznych trwa. Nawet egzamin państwowy - LEP łatwiej jest zdać w języku angielskim, w Brukseli, niż w Polsce. Karolińska - szpital w Sztokholmie w dużym procencie bazuje na polskim personelu. To samo jest w Niemczech. Znajoma rodziła w Monachium, gdzie podczas porodu cała zmiana mówiła po polsku. Lekarze, pielęgniarki, położna i salowe.
Tam Pan Morawiecki nie obniży pensji Polakom, bo nie są pracownikami delegowanymi. Po kilku latach nawet nie będą przyznawać się, że są z Polski. Misiewiczami się ich też nie zastąpi. Chyba że jak po 1945 roku przywróci się felczerów do leczenia ludzi. W sumie specustawą zrównano techników z magistrami farmacji oddając prawo do wydawania leków i samodzielnego prowadzenia aptek.
Sprawa jaką poruszają rezydenci nie dotyczy jedynie ich pensji. Oni chcą bezpiecznie leczyć pacjentów. Skoro odpowiadają za ich zdrowie nie mogą tolerować brak dostępu do sprzętu medycznego czy lekarstw.
Zwiększenie wydatków z budżetu państwa na służbę zdrowia nigdzie na świecie nie cieszą się zbytnim zainteresowaniem polityków. Dobra zmiana walczy usilnie z WOŚP głównie dlatego, że to oni kupują sprzęt medyczny, czym obciążają rząd. Taki sprzęt musi ktoś obsługiwać, państwo musi płacić za leczenie. Osoby które dłużej żyją pobierają dłużej świadczenia emerytalne. Lepiej by nie było sprzętu medycznego. Nie trzeba będzie zatrudniać lekarzy i płacić za leczenie pacjentów. To jest logiczne dla polityków zarówno dobrej zmiany jak i wszystkich rządów jakie do tej pory istniały w Polsce. Czasem wydaje mi się, że kreowanie mody na zniechęcanie Polaków do szczepień zapobiegających chorobom jest tą samą polityką dbania o szybsze wymieranie społeczeństwa. Dzięki temu można obniżyć wiek emerytalny. W końcu najbardziej ekonomiczne jest utrzymywanie ludzi jedynie w wieku produkcyjnym. Potem jak w filmach SF można ich po prostu utylizować.
Dlaczego teraz pojawiły się protesty rezydentów?
Do tej pory depresję służby zdrowia można było tłumaczyć stanem naszych finansów. Po prostu tak krawiec kraje jak mu materii staje. Jednak to się zmieniło z powodu sukcesu ekonomicznego ogłoszonego przez Ministra Finansów. Nawet według agencji indeksowej FTSE Russell, Polska przestała być krajem rozwijającym się i awansowała do grona 25 najbardziej rozwiniętych państw na świecie. Skoro świat zmienił o nas zdanie to i obywatele powinni zmienić oczekiwania od naszego Państwa. Wydajemy tyle pieniędzy na armię to dlaczego mamy umierać w poczekalniach szpitali i przychodni. Koszt wyżywienia w szpitalach wahają się od 5 do 13 zł dziennie. 13 zł to oczywiście w szpitalach prywatnych. W więzieniach średni koszt "wsadu do kotła" to 6 zł, bo z firm kateringowych raczej się nie korzysta.
Czy warto kształcić dziecko na lekarza?
Trudno powiedzieć. Lekarzy nie traktuje się już z należytym szacunkiem. Ciągle słyszymy o pobiciach lekarzy przez dresiarzy, obcokrajowców, czy procesach za niedopełnienie obowiązków. A o to nie jest trudno jak się pracuje średnio po 16 godzin dziennie, a ministerstwo zdrowia wymaga od lekarzy selekcji chorych. Kierowcy założą tachograf i ma spokojną głowę, a lekarzowi zakłada się sprawę. Czasem słyszymy o śmierciach lekarzy z przepracowania podczas dyżuru. Nauka przyszłego lekarza rozpoczyna się już w pierwszej klasie liceum, i to jedynie dobrego liceum. Rozszerzony program z biologii i chemii muszą poznać jak najszybciej by potem dostać się na studia. Tracą już wówczas młodość i są wyobcowani ze swojego środowiska. Potem sześć lat orki na studiach. Po studiach walka o staż. Ciężko go zdobyć tam gdzie się mieszka więc dochodzi wynajmowanie mieszkania. Pensja rezydenta tego nie pokryje więc rodzice muszą dzieciom pomagać praktycznie do 30 roku życia, zanim nie ukończą stażu.
Myślę, że dużo łatwiej wysłać dziecko do seminarium, aby zostało księdzem :-). Mniej wyrzeczeń, brak jakiejkolwiek odpowiedzialności za cokolwiek, a obciążenia finansowe dla rodziców żadne. Do tego o tą grupę zawodową dbają wszystkie kolejne rządy w Polsce zarówno na szczeblu krajowym jak i lokalnym. To z pewnością dobra inwestycja.
#strajk głodowy, #protest rezydentów, #służba zdrowia, #dobra zmiana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz