Dochód z nieujawnionego źródła zawsze był przedmiotem zainteresowania organów kontrolnych. W okresie międzywojennym mówił o tym bodajże artykuł 138. ówczesnej ordynacji podatkowej. W czasach PRL-u był to słynny artykuł 8. W Urzędach i Izbach Skarbowych były specjalne "wydziały wyjaśniające" zajmujące się kontrolą ludzi pod względem nieujawnionych dochodów. Nie były to zresztą trudne zadania. W tak zwanej komunie każdy oficjalnie zarabiał grosze, a wydawał kilka razy więcej. Różnego rodzaju fuchy, drobny handelek, praca u prywaciarzy, czy badylarzy pozwalała ludziom związać koniec z końcem. Nawet warzywa, czy kwiaty z ogródka przydomowego dawały w sezonie co najmniej jedną dodatkową pensję. Praca dodatkowa w sektorze prywatnym to było już kilka pensji, czasem nawet 10 razy tyle co zarabiało się oficjalnie. Do tego urzędy miały specjalne tabele i wygórowane przeliczniki w których było podane ile powinno się mieć pieniędzy na jedną osobę by przeżyć. To śmieszne bo pensja urzędników skarbówki była tak niska, że gdyby ich dochody przeliczyć według tych tabel każdy z nich musiałby płacić kary za dochód z nieujawnionego źródła.
Urzędnicy dobrze o tym wiedzieli, ale zasada karania prywaciarzy i badylarzy była obowiązkowa. Za dochód z nieujawnionego źródła naliczano dwukrotność najwyższych zryczałtowanych podatków. Obejmowano nim cały okres kiedy podejrzewano prowadzenie działalności, plus karę w zależności od woli naczelnika, który ustalał ją jako wielokrotność należnego podatku. Co ciekawe kara ta podlegała okresowym amnestiom. Amnestie były dość częste, ale obejmowały jedynie wyższe kwoty. Często było tak, że drobni rzemieślnicy czy sprzedawcy warzyw i kwiatów z własnej działki płacili kary, a prawdziwi przestępcy byli zwalniani z kar. Nagradzanie urzędników za karanie osób prowadzących działalność gospodarczą zachęcało ich do przeróżnych nadużyć. Pamiętam karę za to, że wnuczka sklepikarza narysowała dziadkowi kotka w odpowiedniku dzisiejszej KPiR. Była też kara z doniesienia pani prokurator o tym, że dała jakiemuś dziecku na lody za pilnowanie auta. Wezwano matkę i musiała płacić jakby prowadzili rodzinny parking strzeżony.
Dlaczego piszemy o tym tak dokładnie?
Bo wszytko wskazuje na to, że te czasy wcale nie minęły. Jedynie przez kilka lat o nich zapomnieliśmy. Liberalizm i wolność gospodarcza znowu mogą być jedynie marzeniem. Nadchodzące czasy mogą ponownie być czasami powszechnej inwigilacji nas podatników prowadzących własną działalność. Piszę podatników bo przez te lata otworzenie własnej działalności było banalnie proste. Za to nie wszystkim taką działalność chciało się otwierać. Wiele osób działa jedynie podszywając się pod uczciwych płatników podatków. Urzędy skarbowe do tej pory nawet na to nie reagowały, a władze miast przymykały oko na niezarejestrowaną działalność wprowadzając dla niektórych jedynie opłatę targową. Dużo łatwiej jest sprawdzić płatników podatków niż udowodnić komuś że prowadzi działalność niezarejestrowaną. W ten sposób do obrotu dostaje się duża ilość towaru z przemytu, czy niezarejestrowanej działalności. Tego nikt nie kontroluje.
Nie oznacza to, że w urzędach skarbowych nie ma komórek organizacyjnych szukających oszustów podatkowych. Tyle, że do rozliczania spółek muszą mieć oni dużo lepsze wykształcenie i wyższe płace. Biegli rewidenci są w cenie.
W ostatnich latach kontrole najczęściej wynikały z przypadku lub z donosu. Sezonowo były kontrolowane konkretne branże, czy centra handlowe. Przy zbyt dużych stratach wysyłano listownie prośbę o przeprowadzenie remanentu by w ten sposób zapobiec nadmiernym odliczeniom od dochodu i zebrać większy podatek
.
Teraz to wszystko ma się całkowicie zmienić i nie wynika to jedynie z przepisów jakie wprowadziła "dobra zmiana".
Kto jak nie bankier najlepiej wie jak pierze się brudne pieniądze?
Powierzenie bankierowi przeprowadzenie zmian w przepisach podatkowych było z pewnością dobrze przemyślanym zabiegiem dla tych, którzy chcą wycisnąć z podatników jak najwięcej pieniędzy.
Wystarczyło zobaczyć film "Vabank II, czyli riposta" by już mieć wyrobione zdanie o bankierach i sposobach jak zarabiają pieniądze. Nie ma znaczenia czy podatnicy będą mieć za co prowadzić dalszą działalność. Władza mówi to samo jak z lekarzami-rezydentami. Jak chcą niech wyjeżdżają.
Po stworzeniu struktur Krajowej Administracji Skarbowej kolejnymi narzędziami prześwietlania podatników będzie powszechna sprawozdawczość podatkowa w formie JKP i stworzenie Centralnego Rejestru Faktur. Ten powszechny horyzontalny monitoring wszystkich oficjalnych operacji jakie dokonują podatnicy w całej Polsce to będzie rewolucja powszechnej inwigilacji osób działających oficjalnie. Szarą strefą nikt nie będzie się na razie zajmować. W drugim etapie specjalne algorytmy wskażą podmioty podejrzane, a być może zakażą działalności firmom, które generują jedynie straty. Tak już było teraz gdzie o zawieszeniu z urzędu podatnicy dowiadywali się przypadkiem ze strony GEIDG.
Na tym jednak nie koniec. Wchodzi w życie system "zawieszania prawa do korekty VAT". W określonych przypadkach ustawodawca uniemożliwia podatnikowi realizację korektę VAT poprzez zawieszenie. W skrócie określa to przypadek, gdy pomyłkę zauważy Urząd Skarbowy zanim zauważy ją podatnik. Powraca również pomysł sygnalizowany przez poprzednią ekipę polegający na zapobieganiu świadomego wykorzystywania prawa na korzyść podatnika. Już gdy rządziła PO jeżyły mi się włosy, gdy starałem się zrozumieć o co im chodzi. Teraz pomysł ten ubrano w wyjątkowo okrągłe słowa: "Klauzula obejścia prawa podatkowego (GAAR) ma przeciwdziałać agresywnemu planowaniu podatkowemu, które niejednokrotnie prowadzi do unikania płacenia daniny". Może powinno się pisać "dziesięciny" to byłoby jeszcze ładniej. Ja to rozumiem jednoznacznie. Jeżeli postępuję zgodnie z przepisami, nie mam żadnych błędów, pomyłek, uczciwie płacę podatki to i tak kontrolujący mnie urzędnik ukarze mnie, że postępuję zgodnie z prawem bo jest ta klauzula.
Klauzula obejścia prawa podatkowego, nazywana również klauzulą anty-abuzywną (SAAR lub GAAR) teoretycznie powinna stanowić rodzaj instrumentu uzupełniającego w polskim porządku prawno-podatkowym. Jednak powiązanie jej wprowadzenia wraz z nowymi regulacjami dotyczącymi doradców podatkowych jasno dowodzi, że rząd stara się w ten sposób zastraszyć podmioty gospodarcze stosujące optymalizację podatkową. Przecież ustawową rolą osoby prowadzącej działalność gospodarczą jest rozwój i osiąganie zysku. W innym przypadku naraża swoją firmę na straty. W przypadku spółek prawnych jest to nawet karalne. Stosowanie optymalizacji podatkowej jest jak najbardziej wskazane i co najważniejsze w Polsce całkowicie legalne!
Klauzula ma odnosić się do wyselekcjonowanych typów transakcji zapewniających duże oszczędności podatkowe (a więc potencjalnie prowadzących do znacznego uszczuplenia dochodów budżetu państwa). W myśl klauzuli organ podatkowy może odmówić podatnikowi osiągnięcia korzyści podatkowej (lub zanegować korzyść podatkową już osiągniętą) będącej efektem tej czynności, jeśli czynność ta będzie posiadać wszystkie trzy następujące cechy:
- osiągnięcie korzyści podatkowej,
- wyżej wymieniona korzyść podatkowa będzie sprzeczna z celem ustawy podatkowej,
- działanie zostanie uznane za mające charakter sztuczny(?).
Przyznam się, że w PRL-u było to prostsze. Wchodziło się do naczelnika Urzędu Skarbowego by załatwić jakąś bzdurę wymagającą jego parafki, on podsuwał jakąś skarbonkę, przykładowo na budowę Centrum Zdrowia Dziecka i było "po Bożemu". Wiadomo masz płacić haracz i już. Teraz będziemy płacić ustawowo z byle powodu, urzędnikowi który musi się wykazać. Tylko, że z tych samych politycznych powodów co w czasach "komuny". Tak będzie w dużych miastach. Strach pomyśleć jak będzie to wyglądało w małych gminach na prowincji. Tym bardziej, że zmieniono przepisy wyborcze. Osoby które będą po wyborach w samorządach kompletnie nie będą mieć nic wspólnego ze społecznością gminy z której biorą pieniądze. Wyposażeni w taki instrument skutecznie zmuszą lokalnych przedsiębiorców do zmiany siedziby firmy lub jej likwidacji, no chyba że przyjmą zasady "dobrej zmiany". Co ciekawe organ kontrolny może nie tylko pozbawić przedsiębiorcę ulgi podatkowej. Ustawa przewiduje podjęcie czynności adekwatnej do zaistniałej tak by nie była ona sztuczna. To kto poniesie konsekwencje czynności podjętej przez urzędnika i jakim prawem będzie on dokonywał jakichkolwiek działań w czyjejś firmie?
Trudno nie mieć wrażenia, że wytyczne do przyszłych działań są już zbierane. Dodatkowo Ministerstwo Finansów robi wszystko, aby zwiększyć w Polsce brak stabilności otoczenia w zakresie prawno-podatkowym. Na dniach stanie się faktem nakazowa inwigilacja podatników przez banki, doradców podatkowych, adwokatów i radców prawnych. Dodając do tego pełną kontrolę nad sądami mamy obraz jak będzie wyglądać nasza "wolność gospodarcza" od 2018 roku. To całkowicie nie da się porównać z czasami PRL-u, gdzie nawet w czasach stalinowskich nie było aż takiej inwigilacji.
Projekt zmian jakie chce wprowadzić Ministerstwo Finansów jest oburzający. Nie sposób się nie zgodzić ze stanowiskiem Krajowej Rady Doradców Podatkowych (opublikowanym 15 listopada), które jasno i wyraźnie sprzeciwia się ograniczeniu tajemnicy zawodowej przedstawicieli zawodów zaufania publicznego. Podobne zdanie mają radcy prawni, adwokaci i banki.
Przypominam, że jeszcze niedawno majstrowano przy radach adwokackich i nadzorujących ich kolegiach. Pewnie nieposłuszni będą wkrótce usuwani z wykonywanego zawodu.
Po co rządzącym tak dalekie zmiany w systemie podatkowym?
Dlaczego tak bardzo chcą ubezwłasnowolnić przedsiębiorców?
Do czego doprowadzi tak daleko posunięta inwigilacja?
Zobaczymy w nadchodzącym roku ....
#inwigilacja #MSP #klauzula obejścia prawa podatkowego #ordynacja podatkowa #GAAR #Ministerstwo Finansów #doradcy podatkowi #optymalizacja podatkowa